Polana Księżycowa

Po kilku minutach dotarli na miejsce. Sabatel posadził dziewczynę koło drzewa a sam podszedł do kociołka który stał koło namiotu i doprawił zupę. Spojrzał na dziewczynę i zapytał
- Zjesz trochę?

- Nie, dzięki. Chyba przesadziłam w karczmie.- odpowiedziała.
- Tutaj sypiasz?- zapytała.

-Dokładnie rzecz ujmując to śpię tutaj dopiero drugą noc lecz dziś namiot należy do ciebie ja się prześpię na dworze.
Słońce całkiem już zaszło więc Sabatel rozpalił ogień i równomiernie dorzucał do niego by nie zgasł.
- idź się przespać jak chcesz albo zostań przy ogniu. Sab obrócił się do zupy i nalał sobie miseczkę – pozwolisz ze skonsumuje? – zapytał z uśmiechem.

- nie musisz spać na dworze, przecież zawsze jest otwarty jakiś motel. - odparła. - Tak, tak, jedz. -dodała z uśmiechem.

-Motel? Wiesz co jakoś nie pamiętam bym spał w motelu od dawna. Oznajmił po czym odał prawie natychmiast
- Może chcesz się mnie pozbyć lub cos innego? Zapytał dojadając zupę.

- Jeśli chodzi o motel, to miałam na myśli siebie.- odpowiedziała spokojnie.
- No, bo cóż innego mogłabym mieć na myśli...- dodała z uśmiechem, po czym szybko zmieniła temat.
- mmm... Spod jakiego znaku zodiaku jesteś?- zapytała, patrząc w gwiazdy.

- Jednak pozostanę na dworze. Odpowiedział na jej wcześniejsze zdanie po czym odpowiedział dalej.
- Przestałem patrzeć w gwiazdy… a nie ważne dodał po czym poszedł do torby i wyjął z niej 2 koce jeden zostawił w namiocie a drugi wgiął i położył koło ognia.

- Dzięki - oidpowiedziała.- To naprawdę miłe- dodała, po czym podeszła do namiotu.
- Dawno nie spałam w namiocie. - powiedziała i wlazła do środka.
- Dobranoc- rzuciła w stronę Sabatel'a i zamknęła namiot. Przez jakiś czas jeszcze można było słyszeć odgłosy "układania się do snu", ale pop chwili Filth ucichła. Zasnęła.

Sab podszedł do drzewa po drodze zabrał ze sobą koc i usiadł. Wyciągnął rewolwer i położył go tak by móc go użyć.
Koło północy w oddali były zauważalne małe ogniki. Sabatel przebudził się i jego oczom ukazały się na horyzoncie poruszające się ogniki. „Nie dobrze” pomyślał po czym zerwał się na równe nogi i pobiegł do namiotu. Otworzył go i delikatnie próbował obudzić dziewczynę

Filth otworzyła oczy. Byłą bardzo zmęczona, spojrzała, co się dzieje i położyłą głowę na kocu.
- Co jest?-zapytała, ziewając.

- Nie co lecz kto. Mamy towarzystwo. Oznajmił cicho po czym dodał
- Wstawaj i to szybko. Masz jakąś broń?. Ogniki okazały się być pochodniami które zbliżały się wraz z ludźmi którzy najwyraźniej nie byli mile nastawieni. „po co po nią wracałem? Teraz płace za to” pomyślał wychodząc z namiotu i chwytając do drugiej ręki swój drugi rewolwer.

- Coś tam mam, ale żadnej broni palnej....- odpowiedziała.
- Kto to?

-Chyba nie chcesz iść i ich zapytać? Bo ja nie mam zamiaru. Zostaw moje rzeczy i uciekaj. Powiedział spokojnie po czym sam stanął na wzgórzu i wycelował w grupę ludzi którzy zmierzali w ich stronę z okrzykami na ustach.

Filth nie miała zmaiaru uciekać ani zostawać. Wzięła jedynie swoje rzeczy ( mało ich było) i poszła do lasu tak, by nie stracić Sabatel'a z oczu. Obserwowała wszystko i siedziala cicho, żeby nikt jej nei zauważył.

Grupka była na tyle blisko by muc zacząć ją odparowywać. Sabatel nie celując długo zaczął strzelać z obydwu rewolwerów naraz. Do uszu zebranych na polance dochodził huk wystrzału i krzyki osób z dołu. Po paru chwilach amunicja w bębenkach się wyczerpała i Sab musiał napełnić je. Grupka zbliżała się coraz szybciej. Od jej strony dochodziły wyraźniejsze przekleństwa a nawet szczały. Jeden z nich zranił rewolwerowca w rękę lecz to niepowstrzymano go od strzelania dalej.
- No pięknie nie mieli kiedy przyjść. Powiedział sam do siebie pod nosem.

Filth wciąż patrzyła na całą sytuację. Zastanawiała się, jak jeden człowiek ma sobie poradzić z niemałą grupą ludzi, którzy już go zranili. Obserwowała Sabatel'a, który oddawał większość celnych strzałów. "Nieznajomi" zbliżali się w szybkim tempie. Można było spostrzec już rysy twarzy niektórych mężczyzn. Przez chwilę pożałowała, że nie zdecydowała się na egzamin na rewolwerowca wcześniej, ale nic z tym nie mogła zrobić.
Nagle grupka ustała.

- Jak miło powiedział sam do siebie po czym schował jeden rewolwer a potem drugi. Szybko podbiegł do namiotu i zaczął się pąkować. Po paru sekundach obozowisko zostało sprzątnięte.
Sabatel nie przejmował się zranieniem tylko ruszył w głąb lasu mijając dziewczynę powiedział
- Chodź nie możemy tu dużej zostać. Prawdopodobnie widzieli jak tu zmierzaliśmy.

Filth rusyzła bez słowa. Szła obok chłopaka i patrzyła na krwawiące ramię. Po chwili odwróciła wzrok i patrzyła w ciemny las. Szli tak przed siebie. "Nieznajomi" zostali daleko w tyle.
- Kto to był?- zapytała, patrząc w dal.

-Cicho oni wcale nie odeszli gdzieś tu są. Powiedział lecz jednocześnie wyjął rewolwer i włożył nowe naboje. Tożsamo uczynił z drugim. Oba rewolwery trzymał w rękach na tyle swobodnie by móc szybko reagować.
- Jeśli zacznie się zabawa uciekaj w jakieś bezpieczne miejsce i pamiętaj nie znasz mnie. Powiedział z lekkim uśmiechem po czym cisnął swoje rzeczy w krzaki a następnie wspiął się na gałąź drzewa.

Filth spojrzała na niego z uśmiechem i odeszła trochę dalej. Wlazła na drzewo i obserwowała. Ludzie zbliżali się.
"Miał rację, brawo"- pomyślała i siedziała najciszej jak mogła. Jej nietoperz przyleciał i usiadł na ramieniu.

„Nadchodzą wiedziałem ze to nie koniec” pomyślał wpatrując się spokojnie w grupkę. Krew leciała mu coraz mocniej miał nadzieje ze się nie wykrwawi do końca odwiedzin.
- Zaraz ich przywitamy masz. Powiedział podając jej rewolwer – Obyś go użyła ostatni raz przed egzaminem.

- Hm, nie bój się, strzelaam już wiele razy z rewolweru. - gdy to mówiłą, widać było, że dawno nei miała broni palnej w rękach.

„Na pewno ale czy mówi prawdę?” zadał sobie pytanie w myślach. Grupka była na linii strzału można było spokojnie zdejmować ich po kolei lecz Sabatel jeszcze czekał. W pewnej chwili staną na gałęzi i donośnym głosem powiedział
- Witam! I zapraszam czym chata bogata przyjaciele. Po tych słowach zaczął strzelać tak szybko ze nikt nie potrafił ocenić czy to on czy nie.
- piszczel jednego tak by żył resztę możesz zabić. Szepnął do dziewczyny.

-Heh.- Uśmiechnęła się. Spojrzała na grupkę ludzi, przygotowała się do strzału i oddała pierwszy od dawna celny strzał. "Jeden!"- powiedziałą sobie w myślach, po czym oddała jeszcze kilka celnych strzałów. W myślach liczyła, ilu zabiła. Cieszyła sie z faktu, że znów zezwolono jej na broń palną, chociaż liczyłą sie z tym, że zaraz i tak jej nie będzie miała. Do tej pory nei spudłowała.

Gdy na polu walki pozostał jeden ranny człowiek Sabatel zeskoczył z drzewa i podszedł do niego. Chwile rozmawiali a raczej tamten mówił po czym Sab oddał mu rewolwer i tamten się zabił. „To już koniec” powiedział w myślach po czym zabrał od trupa rewolwer i jakiś papier po czym wrócił pod drzewo mówiąc.
- Możesz wyjść teraz będziemy mieli trochę spokoju.